Sytuacja demograficzna Polski stale się pogarsza. Początkowa poprawa wskaźników urodzeń była chwilowa i ponownie mamy do czynienia ze starzeniem się społeczeństwa. Na 215 tys. zgonów, przypada jedynie 194 tys. urodzeń. Aby przeciwdziałać tej tendencji rząd proponuje coraz to nowsze programy prorodzinne. Po programie 500 plus przyszedł czas na nowe świadczenie, tym razem dla kobiet.
Tak zwana emerytura dla matek wesprze kobiety, które wychowywały lub wychowują większą ilość dzieci, jak również (przynajmniej w teorii) zachęci do rodzenia kolejnych. Czy to możliwe? Sprawdźmy główne założenia programu.
Zgodnie z najnowszymi ustaleniami na minimalną emeryturę będą mogły liczyć kobiety, które wychowują lub wychowywały czworo lub więcej dzieci i z tej przyczyny nie nabyły prawa do świadczenia emerytalnego. Jak zapewnia rząd, na wsparcie będą mogły liczyć również te panie, które zdecydowały się połączyć macierzyństwo z pracą zawodową. Jeśli ich świadczenie nie będzie sięgało wysokości minimalnej emerytury (czyli 1029,80 zł), będą mogły liczyć na wyrównanie. Dla przykładu, jeśli obecnie otrzymuje 600 zł, rząd dołoży około 400 zł, tak aby łącznie świadczenie wyniosło 1029,80 zł. Warto dodać, że na takie wsparcie będą mogły liczyć zarówno osoby ubezpieczone w ZUS jak i w KRUS. Co więcej, rząd przewiduje możliwość przyznania podobnych przywilejów również mężczyznom, którzy poświęcili pracę zawodową na rzecz wychowywania dzieci.
Pierwotny projekt zmian jest wciąż na etapie konsultacji wewnętrznych. Rząd planuje jednak zaprezentować go wkrótce po wakacjach tak, aby we wrześniu mógł już trafić pod obrady Sejmu. Jeśli zostanie zaakceptowany bez większych zmian, mógłby wejść w życie już 1 stycznia 2019 roku. Rządzącym zależy na jak najszybszym wprowadzeniu programu, aby w ten sposób docenić kobiety wielodzietne.
Szacuje się, że w Polsce jest około 70 tysięcy rodzin, które posiadają czworo i więcej dzieci. Pomimo tego, że program również obejmie osoby, których dzieci są już pełnoletnie, według rządu, nie ma ryzyka nadszarpnięcia budżetu. Pierwsze wyliczenia wskazują, że na ten cel pójdzie około 915 mln złotych. Co więcej, jest pewna szansa, że dodatkowa pomoc ze strony państwa sprawi, że część beneficjentów nie będzie musiała korzystać z innych form pomocy.
Jak zwykle oprócz pozytywnych głosów doceniających wsparcie rodzin wielodzietnych, pojawia się krytyka założeń programu. Wątpliwości wzbudza już sama ilość dzieci, jaką kobieta powinna posiadać, aby móc liczyć na takie świadczenie. Według ustawy o Karcie Dużej Rodziny, wielodzietna rodzina to taka, w której skład wchodzi troje i więcej pociech. W projekcie natomiast jest to czworo dzieci, co może wydawać się niesprawiedliwe. Podobne obiekcje mogą mieć osoby wychowujące dwójkę dzieci – taka ilość potomstwa pozwala na zastępowalność pokoleń i hamuje starzenie się społeczeństwa. Kontrowersje budzi również zrównanie sytuacji kobiet, które w całości poświęciły się wychowywaniu dzieci oraz tych, które oprócz tego podjęły także pracę. W ostateczności miałyby one otrzymać taką samą emeryturę, co dla tych drugi mogłoby by być krzywdzące. Istnieje również ryzyko, że taka sytuacja zniechęciłaby kobiety do podejmowania działalności zawodowej i negatywnie odbiłaby się na na rynku pracy.
Na kompletny projekt będzie trzeba czekać do września, jednak już te informacje, które są dostępne budzą wiele emocji. Nie da się jednak zaprzeczyć, że zmiany są potrzebne, gdyż wkrótce może nas czekać katastrofa demograficzna.